W praktyce konsultanta ślubnego spotykam się czasem z problemem niezgodności poglądów pomiędzy narzeczonymi (szczególnie, jeśli są to osoby bardzo młode, wkraczające dopiero w życie po zakończeniu studiów), a ich rodzicami. Odnoszą się one zawsze do kwestii organizacyjnych i na ogół wynikają z faktu, iż rodzice, finansujący wydatki związane ze ślubem i weselem, pragną mieć głos w różnych sprawach: listy gości, doboru menu czy rodzaju oprawy muzycznej. Narzeczeni zaś nie potrafią tego zaakceptować.
Rodzą się wówczas większe i mniejsze konflikty, które mogą z czasem osiągnąć (zupełnie niepotrzebnie!) katastrofalne rozmiary.
Ślub poprzedzają zawsze wielkie emocje i stres, którym zarówno rodzice, jak i przyszli młodzi małżonkowie dają się łatwo ponieść. Jeśli w okresie przygotowań dodatkowo pojawią się nieporozumienia, burza w szklance wody gotowa. A wraz z nią złość, rozgoryczenie i łzy.
Rzekłabym: „problem stary jak świat”, a jednak nikt jeszcze nie znalazł dla niego uniwersalnego rozwiązania.
Swoim Klientom radzę zawsze, aby w sytuacjach konfliktowych starali się znaleźć kompromis, spróbowali wsłuchać się wzajemnie w intencje obu stron. Weźmy na początek listę gości, która najczęściej staje się przysłowiową kością niezgody. Niejednokrotnie zdarza się, że do wykazu sporządzonego przez Młodych, rodzice dodają drugie tyle nazwisk swoich znajomych lub członków rodziny.
Tak stało się w przypadku pewnej pary moich Klientów. Bardzo ich to zdenerwowało.
Mieli pretensje, że to ich wielki dzień i woleliby bawić się w gronie ludzi młodych, a nie starszego pokolenia. Po szczerej, spokojnej rozmowie, kiedy emocje opadły, zrozumieli, że jedno nie wyklucza drugiego. Jak również to, że rodzice osoby posiadające wielkie grono przyjaciół i szanowane w swoich środowiskach (rodzice Małgosi to lekarze, a Piotra prawnicy) mają rozległe zobowiązania towarzyskie, w które wpisane jest zaproszenie znajomych na ślub córki i syna. Nie muszę dodawać, że na weselu wszyscy bawili się znakomicie, a młodzi byli przez „ciocie” i „wujków” obtańcowywani do białego rana. Dzień ślubu potomków jest dla rodziców najważniejszym wydarzeniem w ich życiu, chcieliby tą radością podzielić się z całym światem, z dumą pokazać: „zobaczcie, jakie mamy wspaniałe dzieci”.
Nie zabierajmy im tej przyjemności, tym bardziej wtedy, gdy wyrażają gotowość i mają możliwość sfinansowania wydatków związanych z rozszerzeniem listy gości. Kolejna różnica zdań pojawia się często przy komponowaniu menu. Paulina (jedna z „moich” Panien Młodych) postanowiła, że na weselu nie będą serwowane śledzie, bo ich nienawidzi i już sam zapach przyprawia ją o mdłości. Mądrzy rodzice (z pewną pomocą konsultanta), zamiast zakrzyknąć „mają być i koniec!”, wytłumaczyli, że poza nią na weselu będzie jeszcze kilkadziesiąt osób, które będą szukać przysłowiowej „rybki, która lubi pływać”. W efekcie, na bufecie (z daleka od zasięgu węchu młodej mężatki) pojawiła się ciekawa kompozycja ze śledziem w roli głównej, która cieszyła się ogromnym powodzeniem. Konkluzja z tej historii niech będzie jednak szersza: starajmy się wczuć w oczekiwania gości. Wszak po to zapraszamy ich na wesele, by świetnie się bawili, a potem długo wspominali.
Czy nie najmilszym podziękowaniem za zaproszenie, jakiego byśmy oczekiwali, jest stwierdzenie, że było to najlepsze wesele, w jakim brali udział? Wasi rodzice mogą stać się w tym przypadku prawdziwą skarbnicą wiedzy. Pamiętajmy, że kilkanaście lat wstecz, kiedy oni prowadzili najintensywniejsze życie towarzyskie, imprezy wydawało się w domu, tak zwanym własnym sumptem, do czego niezbędna była nie lada pomysłowość…
Nie sposób wymienić wszystkich trudnych sytuacji, jakie pojawiają się na drodze do ślubu i wesela. Zarówno rodzice, jak i ich pociechy dążą do ideału, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, a jednocześnie fundusze (niemałe w przypadku wesela) zostały spożytkowane w optymalny sposób. Warto przygotować i wspólnie omówić preliminarz wydatków oraz wyznaczyć budżet (niestety najlepiej z pewną tolerancją przekroczenia).
Wszelkie niezgodności na linii rodzice – nowożeńcy trzeba wspólnie rozwikłać jednak bez emocji, a poprzez rzeczową dyskusję na argumenty.
Konkludując, apeluję gorąco:
Drodzy rodzice!
Mimo, że finansujecie wydatki Waszych pociech, spróbujcie zaufać, że powierzone im pieniądze na organizację ślubu i wesela zostaną wydane z rozsądkiem. Udzielajcie rad i wskazówek, ale nie narzucajcie Młodym „jedynie słusznych rozwiązań” – bądźcie mądrymi doradcami, nie tyranami. Pomóżcie dokonywać zakupów, ale nie róbcie niespodzianek w stylu „zarezerwowaliśmy miejsce na wesele”. Jeśli chcecie zrobić im prawdziwą niespodziankę, zafundujcie jakąś specjalną atrakcję na wesele: fajerwerki, wypuszczenie gołębi, czy specjalny pokaz artystyczny. Dajcie też Młodym szansę i satysfakcję przyznania Wam roli honorowych gości wesela. O ile to milsze od pełnienia funkcji zmęczonych i zestresowanych gospodarzy, którym po trudach przygotowań nie wystarczyło już energii na radość i zabawę.
Drodzy Nowożeńcy!
Bierzcie pod uwagę rady swoich rodziców. Bagaż doświadczeń, jaki posiadają z racji wieku, jest nie do przecenienia! Oni często mają rację, tylko nie zawsze potrafią trafnie uargumentować swoje poglądy. Zamiast tupania nogą i płaczu, wykażcie dorosłość w dyskusji, tylko wtedy rodzice uznają Waszą dojrzałość do podejmowania ważnych samodzielnych decyzji.
autor: Agnieszka Ćwikła-Suszek – Agencja AMP